Jak wspomniałam tutaj książkę przeczytałam z marszu, bo była pod ręką ;)
I czynnikiem, który miał duży wpływ na to, że zabrałam się za nią tak szybko był fakt, że od bardzo dawna nie czytałam żadnej książki Lucy Maud Montgomery. W podstawówce i potem w liceum czytałam sporo książek jej autorstwa. Sięgając po „Kilmeny ze Starego Sadu” byłam przekonana, że już się z nią kiedyś zetknęłam, jedynie pod innym tytułem „Dziewczę z sadu”. Zagłębiając się w treść książki okazało się, że jednak nie (!).
Lucy Maud Montgomery, Kilmeny ze Starego Sadu, Wydawnictwo Literackie, Kraków, 2009
Historii głównych bohaterów, Kilmeny i Eryka, nie będę opisywać, jeżeli ktoś zechce ją poznać sięgnie po książkę. Powiem jedynie, że powieść jest o miłości, o przeszkodach, które pojawiają się na drodze zakochanych i o tym jak ostatecznie zostają pokonane.
Okładka książki bardzo mi się spodobała, w kolorze wrzosu i do tego kwitnące drzewa.
Przyznaję, że czytałam ciekawsze książki Lucy Maud, do niektórych jak „Jana ze Wzgórza Latarni”, „Błękitny zamek”, saga o Emilce, Pat czy Ani lubię wracać. Autorkę darzę dużym sentymentem i wkrótce zabiorę się, po raz kolejny, za „Anię z Zielonego Wzgórza” ale w nowym tłumaczeniu.
Zdjęcia i teksty są moją własnością i nie zezwalam na ich kopiowanie bez mojej zgody./ The photos and texts are my propriety and I don’t allow to copy them without my permission.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz