niedziela, 21 sierpnia 2016

Raz jeszcze Kordoba

Raz jeszcze, póki co ostatni, wracam do Kordoby.
Nie jest to nic niespodziewanego ani zaskakującego bo wspomniałam o tym w pierwszej i drugiej części postu o naszej wycieczce do upalnej Kordoby.
Tym razem będzie zdecydowanie mniej tekstu. Wybrałam kilkanaście zdjęć, nie wszystkie jednak będą szczegółowo opisane. Tak bywa, gdy metodą zwiedzania jest „włóczenie się” po uliczkach, niekoniecznie wtedy zwracamy uwagę na to gdzie jesteśmy i co uwieczniam na zdjęciach ;)

Na pierwszy ogień idzie budynek znajdujący się przy Plaza del Truinfo. Jego żywe kolory przyciągają wzrok.


Najbardziej przyciągnęły moją uwagę okna. Oryginalne w swej formie i ozdobione andaluzyjskimi azulejos (płytki ceramiczne) od których wzroku nie mogę oderwać. Szybka zmiana obiektywu i mamy zbliżenie. I pełnię szczęścia.
 
 
Spacerując po uliczkach mój wzrok zatrzymał się na szyldzie z napisem Azahar. Uwieczniłam go więc na zdjęciu, później okazało się, że jest to wejście do hostalu. No ale jak mogłam się oprzeć temu niebieskiemu kolorowi i balustradom balkonu?
 
 
Teraz pojawi się jeden z najbardziej charakterystycznych zabytków Kordoby: Puente Romano (znalazłam dwie wersje tłumaczenia: Most Romański bądź Most Rzymski). Most znajduje się na rzece Gwadalkiwir.
 
 
Roślinność dosyć mocno zawładnęła rzeką.
 
 
 
Kordoba jest pełna roślin i kwiatów. Doniczki z kwiatami zdobią balkony, okna, patia a nawet ściany budynków. 
 
 
 
 
W dzielnicy San Basilio, a dokładniej na małym placyku o wdzięcznej nazwie Plaza del Langosta można zobaczyć rzeźbę autorstwa José Manuel Belmonte, dedykowaną opiekunom kordobańskich patiów. Przedstawia ona starszego mężczyznę - dziadka, który podaje wnuczkowi doniczkę z kwiatami. 
Dodam jedynie, że Plaza del Langosta nie istnieje na mapach (tych wirtualnych, z papierowych nie korzystałam). Więc jeżeli ktoś chce dotrzeć na ten placyk najlepiej wpisać Calle Martín Roa, 7. Bo wtedy nie da przeoczyć się tej rzeźby. My trafiliśmy na nią... przypadkiem ;)
  
 
Pięknie ukwiecony balkon na rogu dwóch ulic (Calle Enmedio i Calle Postrera). Aczkolwiek ukwiecone balkony i okna w Kordobie można spotkać na każdym kroku i nie trzeba wkładać zbyt wiele wysiłku i energii, aby je znaleźć;)
 
 
I kolejna malownicza uliczka Calle Duartes. Jak widać po zdjęciach w Kordobie niepodzielnie króluje kolor niebieski.
 
 
Wejście do jednego z budynków w części żydowskiej (Judería de Córdoba) dzielnicy La Catedral. Z tego co byłam w stanie sobie przypomnieć budynek ów znajduje się gdzieś na ulicy Calle Tomás Conde.
 
 
La Judería znajduje się na Starym Mieście (hiszp. Casco Antiguo). Jej granice wyznaczają uliczki: Calle Deanes, Calle Manríquez, Calle Tomás Conde, Calle Judíos, Calle Almanzor i Calle Romero. Uliczki są wąskie i malownicze.
 
 
Aby chwilę odpocząć, usiedliśmy na ławeczce i podziwialiśmy zewnętrzną część murów Alkazaru Królów Chrześcijańskich (Alcázar de los Reyes Cristianos),  i palmy. Ale przede wszystkim skorzystaliśmy z możliwości skrycia się w cieniu. Niestety, przegonił nas stamtąd kurz i piach, który podnosił się za każdym razem jak mocniej zawiał wiatr.
Wracając do alkazaru, jest to rodzaj pałacu warownego, pałacu - twierdzy. Budowę kordobańskiego rozpoczęto w 1328 roku na polecenie króla Alfonsa XI, i powstawał na miejscu pałacu-twierdzy z okresu kalifatu, który wcześniej był siedzibą gubernatora rzymskiego i namiestnika. Podobno jest imponujący a zwłaszcza ogrody są warte zobaczenia. Może następnym razem ;)
 
 
W Kordobie podobnie jak w Sewilli można wybrać się na przejażdżkę po mieście dorożką.
 
 
 
Niesamowite wrażenie robią wnętrza i dziedziniec Wielkiego Meczetu (La Mezquita - Catedral). Ale o nich już pisałam w jednym z poprzednich postów. Z zewnątrz prezentuje się niemniej imponująco. Na zdjęciu jedno z wielu dawnych wejść do meczetu.
 
 
I kilka oryginalnych magnesów z Kordoby. Skutecznie przyciągały mój wzrok ale ostatecznie skusiłam się na zupełnie inny ;)
 
 
Jedno z wejść na Stare Miasto (Casco Antiguo) - Puerta de Sevilla (Brama Sewilska).
 
 
A tak miasto prezentuje się zaraz za starożytnymi murami obronnymi. Przespacerowaliśmy się wzdłuż uliczki Calle Cairuan.
 
 
 
I na koniec coś ze sztuki współczesnej czyli malunek na się na rolecie zamkniętego baru tapas. Jeszcze zamkniętego jako, że przechodziliśmy obok niego we wczesnych godzinach popołudniowych.
 
 
Bardzo się cieszę, że miałam okazję spędzić dzień w Kordobie. I mam nadzieję, że jeszcze tam wrócę :)
 
 
Zdjęcia i teksty są moją własnością i nie zezwalam na ich kopiowanie bez mojej zgody./ The photos and texts are my propriety and I don’t allow to copy them without my permission.
 

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz